Tereny placówki musiały być bardzo rozległe. Od półtorej
godziny jechali wzdłuż kamiennego, czterometrowego muru.
Dojechali wreszcie na miejsce. Wielka brama zachwycała
swoimi wzorami. Wąskie, czarne pręty zostały wygięte w smukłe spirale.
Zatrzymali się przed nią. Kierowca podał portierowi swoją kartę identyfikacyjną
wraz z dokumentami nastolatka siedzącego po jego prawej stronie. Mężczyzna
spojrzał na nie niezwykle uważnie, jakby zawierały w sobie jakieś ukryte
informacje. Potem spojrzał na chłopaka siedzącego obok kierowcy. Jego
alabastrowa twarz obserwowała ze znudzeniem długą i wiekową wierzbową aleje,
która znajdowała się przed nimi. Jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu, który
znikł tak szybko jak się pojawił.
- Witamy w prywatnej szkole Mystic Dimension. Życzę miłego
pobytu – z gardła portiera popłynął dźwięczny i oficjalny, męski głos. Pochylił
się w stronę kierowcy. – Dante jest dla Ciebie kolejne zadanie jak tylko
odstawisz… - spojrzał przelotnie na chłopaka, który spoglądał teraz na nich,
najwidoczniej nie będąc zadowolonym z tego, że ktoś próbuje coś przed nim ukryć
- …jego. - szeptom portiera towarzyszył dźwięk, oznaczający, że brama jest
otwierana. Kierowca pokiwał lekko głową i wjechał na teren placówki.
Jechali szybko, i tak byli już spóźnieni. Dante musiał
przyznać, że miał trochę kłopotów z przekonaniem chłopaka do tego, aby udał się
z nim do akademii. Nie podobało mu się to, że nie mógł przybyć do szkoły z
innymi uczniami. Uważał, że nie potrzebował ochrony. Jednak takie było życzenie
jego wuja, Maxa Crossa i dyrektora tej placówki. Powodem była przeszłość.
Siedem lat temu światem wstrząsnęła potworna zbrodnia. Adam Cross, właściciel i
dyrektor wielkiej korporacji medycznej „Gold Rain”, wraz z większością rodziny i
służbą, zastał brutalnie zamordowany. Ich ośmioletni wtedy syn został porwany
przez morderców i ślad po nim zaginął. Do czasu, aż znikąd pojawił się, dwa
lata później, na obrzeżach Sahary. Był wycieńczony i ranny. Po wielu badaniach
stwierdzono, że jest on na pewno zaginionym chłopcem. Jedyne, co nie zgadzało
się jego wcześniejszym wyglądem, były inne kolory tęczówek. Wcześniej były one
czarne. Teraz jedna była ciemnoczerwona, natomiast druga złota. Nikt nie wie,
co się z nim działo przez te dwa lata. Mimo wielu prób dojścia do tego, co się
stało, chłopak nigdy nic na ten temat nie powiedział. Lekarze stwierdzili, że
potrzebuje czasu.
Dante oderwał wzrok od dokumentów chłopaka i spojrzał przed
siebie. Na horyzoncie pojawił się, rosnący z każdą chwilą, główny budynek
szkoły. Zajechał na parking i wysiadł z auta, zabierając ze sobą wszystkie
papiery. Spojrzał ponaglająco na nastolatka, który tylko westchnął i powolnym
ruchem wyszedł z pojazdu.
Dla nastolatka budynek wydawał się jeszcze bardziej chłodny
i ponury, niż dzisiejsza pogoda. Otaczała go aura tajemniczości. Nie mógł także
nie zauważyć tego specyficznego uroku. Kamienne, ciemne mury w kilku miejscach
były zarośnięte przez ciemnozielone i brunatne bluszcze. Szkoła przypominała
trochę stare zamczyska, które uwielbiał w dzieciństwie oglądać na zdjęciach. U
szczytu głównych, marmurowych schodów znajdowały się wielkie, masywne drzwi w kolorze
hebanu, które o dziwo wyglądały jakby lekkie pchnięcie mogłoby otworzyć je na
oścież. Na górnych częściach okien znajdowały się niewielkie witraże
przedstawiające sześcioramienną gwiazdę, będącą, jak słyszał od Maxa, symbolem
Potęgi.
Bez jakiegokolwiek entuzjazmu pożegnał się z Dante, który
wcześniej wręczył mu mapę szkoły, a następnie uchylił drewniane skrzydło drzwi.
Spojrzał na mapkę, po czym wyrzucił ją do najbliższego kosza. Wystarczyło jedne
spojrzenie, aby zapamiętać ją całą. Lekkim pchnięciem domknął drzwi, po czym
zamknął oczy i pogrążył się w ciszy.
Ruch kół zębatych, szmery, lekkie skrzypienie.
Uchylił złote oko i spojrzał na górną część ściany
znajdującej się przed nim. Tam właśnie znajdowała się ogromna tarcza zegarowa,
wskazująca godzinę piętnastą czterdzieści.
- Hmm… miałem być w gabinecie dyrektora o piętnastej - westchnął
- To wszystko przez Marie. No nic. I tak jestem już mocno spóźniony, więc i tak
nie mam się, po co śpieszyć - usiadł na ławce i pogrążył się w ciszy.
Miarowe uderzenia, śmiechy, rozmowy, a także intensywne zapachy.
Na końcu korytarza musiała być stołówka. Uśmiechnął się pod
nosem. Przerwa obiadowa trwa do szesnastej, więc miał jeszcze chwile spokoju.
Chcąc, nie chcąc musiał udać się do dyrektora tej placówki.
Z niechęcią wstał z ławki i ruszył powolnym krokiem w kierunku marmurowych
schodów, znajdujących się naprzeciw drzwi wejściowych do tego budynku. Wielkie
żyrandole oświetlały kamienne ściany, nadając im lekki połysk. Po przejściu
kilkunastu metrów musiał przyznać, że architektura tej szkoły przypadła mu do
gustu. Tego właśnie szukał – czegoś
odmiennego i wychodzącego poza wszelkie normy.
Zatrzymał się przed gabinetem, po czym bez słowa wszedł do
niego. Pomieszczenie miało owalny kształt, a każda ściana była pokryta boazerią
w kolorze bordowym. Podszedł do wielkiego biurka, które, podobnie ja reszta
asortymentu, było z hebanowego drewna. Za nim znajdował się dyrektor, Simuns
Novi.
Mężczyzna siedział odchylony lekko do tyłu na swoim fotelu.
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, unoszący jego czarną, kozią bródkę
lekko do góry. Za okularów błyskały jasne, zielone oczy, które z uwagą i
nieukrywaną ciekawością patrzyły na drugą parę oczu, należących do chłopaka,
ale tak zupełnie innych. Prawa tęczówka była barwy ciemnoczerwonej, natomiast
lewa mieniła się odcieniami złota. Uśmiechnął się jeszcze szerzej:
- Nareszcie jesteś Raven, już się o ciebie martwiłem - jako
odpowiedź na swoje zdanie, dyrektor usłyszał tylko lekkie prychnięcie. - Jak
widać twój charakter nie uległ zmianie od naszego ostatniego spotkania. To będą
jakieś dwa lata, nieprawdaż. No nieważne. Jak sądzę Dante przekazał Ci już, iż
o godzinie szesnastej dziesięć w auli odbędzie się apel rozpoczynający rok
szkolny. Jeden z nauczycieli będzie przydzielał pierwszoroczniaków, w drodze
losowania, do czteroosobowych drużyn. Wiem, że współpraca z innymi nie jest
twoją mocną stroną, ale mam nadzieję, że nie będziesz sprawiał problemów z tego
powodu – oczy dyrektora zwięzły się lekko.
- Chyba nie mam wyboru - syknął niezadowolony chłopak. Nie
pasowała mu wizja współpracy z innymi. Boleśnie doświadczył na własnej skórze,
że tak naprawdę nikomu nie wolno ufać. Ktoś, kto był twoim przyjacielem, osobą
ci bliską, w jedną chwilę może stać się twoją zgubą. Tak jak on… - pomyślał Raven.
- Dobrze. Choć za mną – Novi wstał prostując swój długi, aż
do podłogi, biały płaszcz i lekkim krokiem wyszedł z gabinetu.
Aula znajdująca się na trzecim piętrze i była już w
większości zapełniona przez podekscytowanych pierwszoroczniaków, a także
starszych uczniów, którzy kiwali głową z szacunkiem na widok dyrektora.
Sklepienie sali ginęło gdzieś w mroku, przez co żyrandole wyglądały, jakby samowolnie
unosiły się w powietrzu. W auli znajdowało się sześć długich stołów. Przy
pięciu z nich większość miejsc było już zajętych, co oznaczało, że każdy stół
był wyznaczony dla określonego rocznika. U szczytu, na kamiennym podwyższeniu stał
jeszcze jeden równie długi stół, za którym zasiadali nauczyciele.
- Zajmij sobie miejsce w kolejce – poradził chłopakowi. Po czym
spojrzał na niego łagodnie - Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
„- Zawsze możesz na
mnie liczyć, Raven. Nie musisz się bać. Jestem tutaj.”
- …mnie. Słuchasz mnie? - zagrzmiał głos dyrektora, który
zaniepokoił się nagłym odpłynięciem chłopaka.
- A, tak. Przypomniałem sobie o czymś. Dziękuję za pomoc - powiedział
Raven ponurym głosem, unikając kontaktu wzrokowego z dyrektorem.
W auli
robiło się coraz tłoczniej. Na szczęście udało mu się stanąć na początku
kolejki, dzięki czemu nie będzie musiał długo stać na środku sali. Teraz jego
wzrok skupiony był na, stojącej kilka metrów przed nim, szafirowym krysztale
wypełnionej srebrnymi kulkami wielkości piłek do golfa. Koło przedmiotu stał
wysoki mężczyzna, o długich, rudych włosach związanych w luźny kucyk opadający
na ramię. Jego uroda, a także ubiór, czyli ciemne, przecierane w niektórych
miejscach dżinsy i czarna piracka koszula, związana niedbale białym sznurem,
były tematem rozmów większości dziewczyn, znajdujących się w auli. Po wyrazie
jego twarzy można było zgadywać, że nie bardzo podobało mu się przydzielone jemu
zadanie.
Chłopak
stojący przed Ravenem właśnie stał przed kryształem. Włożył rękę do jego
wnętrza i wyciągnął z niego małą błyszczącą kuleczkę z wygrawerowanym na niej
numerem. Rudowłosy spojrzał na nią i zapisał coś w swoim elektronicznym
notesie, po czym lekkim machnięciem dłoni zasygnalizował mu, że może zając już
miejsce przy stole. Teraz przyszła kolej na Ravena. Powolnym ruchem włożył rękę
do wnętrza przedmiotu, czując lekkie mrowienie w miejscu stykania się
interesującego kryształu z jego skórą, a następnie pochwycił jedną z wirujących
kulek.
„13”
Mężczyzna
zapisał numer w swoich dokumentach i spojrzał na niego ponaglająco wskazując na
stół pierwszoroczniaków.
Chłopak
opadł lekko na miejscu na samym końcu stołu, obracając srebrną kulkę. Nie
zwracał uwagi, na co nowych nastolatków przysiadających się do stołu. Chciał
mieć to już za sobą.
Po godzinie
ceremonia przydziału dobiegła końca. Gdy wszyscy wygodnie się rozsiedli,
dyrektor wstał z swojego fotela. Rozłożył lekko ręce, twarz miał
rozpromienioną, jakby nic nie mogło go tak ucieszyć, jak widok jego uczniów.
- Witajcie! - powiedział. Jego głos rozlał się po całej sali.
– Witajcie w nowym roku szkolnym w Mystic Dimension. Dla większości będzie do
kontynuacja szkolenia się, ale dla nowoprzybyłych jest to nowy rozdział w ich
życiu. Mam nadzieję, że starsi uczniowie będą chętnie oferowali pomoc swoim młodszym
kolegom i koleżankom. – Uśmiechnął się porozumiewawczo do starszych uczniów. –
No dobrze.. - zacmokał.- Teraz kilka ogłoszeń. Cały teren jest dostępny dla uczniów
z wyjątkiem ruin zamku Laila, Jeziora Sirnness i podziemi Obserwatorium. - Przy
tym ostatnim spojrzał wymownie na grupkę trzecioklasistów. – Stołówka jest
czynna w tygodniu od piątej do dwudziestej pierwszej, natomiast w weekendy od
siódmej do dziewiętnastej. Jest ona dla wszystkich uczniów bezpłatna i nie ma ograniczeń,
co do ilości spożywanych tam posiłków. A teraz informacja dla nowicjuszy. Jutro
o trzynastej w waszych domach pojawią się opiekunowie waszych grup. Każdy z
nich jest nauczycielem naszej placówki. Będą z wami mieszkać przez całe sześć lat
waszego pobytu w tutaj. Wasz plan zajęć i wszystkie informacje zostaną
przekazane przez nich. – Na jego twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. –
To wszystko. Zmykajcie!
Dom numer 13 –
pomyślał Raven. Teraz musiał znaleźć jego położenie. Był na sto procent pewny,
że przed kręgami teleportacyjnymi znajdują się ogromne kolejki, bo przecież
domy mieszkalne uczniów były porozrzucane po całym Mystic Dimension, który był
stworzony w osobnym wymiarze „doklejonym” do Ziemi dzięki kilku tunelom. Cały
teren miał około pięciu tysięcy kilometrów kwadratowych powierzchni. Oczywiście
oprócz budynków szkolnych (m.in. stu domów dla uczniów, głównego budynku
akademii, hal sportowych i klubów szkolnych) znajdowało się tu wiele innych
obiektów. Jednym z nich jest miasto, zbudowane na planie koła. Część środkowa,
czyli Centrum jest przeznaczone dla ośrodków Synrytu (wydział cieni), Isyru (
wydział zwiadowców i wojowników) i Umbry (wydział konstruktorów, kronikarzy i
stwórców), a także znajduję się tam dom dyrektora szkoły i Rada Nadzorcza.
Reszta miasta okalająca Centrum jest podzielona na trzy części, zwane potocznie
osiedlami. Pierwsze to tak zwane Osiedla Handlowe. Można tam znaleźć
praktycznie wszystko, czego tylko dusza zapragnie. Drugie jest Osiedle
Rekreacyjne. Tam znajdują się obiekty, które mają służyć relaksowi, a także
rozrywce. Ostatnią, trzecią, częścią jest Osiedle Mieszkalne. W tym miejscu
mieszkają wszyscy pracownicy akademii, a także ludzie pracujący w Centrum lub
Osiedlu Handlowym, choć w sumie jest ich niewielu. Większością pracującą w
mieście są androidy wysłane z Ziemi do pracy tutaj. Oczywiści oprócz budynków,
jest tu także bujna i bardzo różnorodna fauna i flora z zakątków całej Ziemi.
Jakoś nie było w smak Ravenowi czekanie tyle czasu, przecież
w gabinecie dyrektora znajduje się także taki krąg. Przecież sam mówił, że jak będę potrzebował pomocy to mogę zwrócić się
do niego, więc korzystanie z jego kręgu teleportacyjnego zapewnie także się w
to wlicza – pomyślał, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. Jak
zaplanował, tak też uczynił.
Dyrektora nie było w gabinecie, co było jeszcze
korzystniejsze. Stanął na kręgu namalowanym na podłodze. W jego środku
znajdowała się biała sześcioramienna gwiazda. Raven wyciągnął wystosowaną przez
siebie kulkę i położył ją, między swoimi stopami, na środku kręgu. W chwili
zetknięcia się kryształowej kulki, z wygrawerowanym numerem domu, z podłożem, jej
kolor zmienił się na jaskrawo niebieski, po czy Ravena otoczyło błękitne światło.
Było ono zbyt natężone, więc musiał przymknąć oczy. Gdy je otworzył znajdował
się już przed drzwiami swojego nowego lokum. Była to średniej wielkości willa
jednorodzinna, powiązany z ogrodem. Jednak był tak senny, że nie miał najmniejszej
ochoty, a także poniekąd siły, aby zwiedzać ową posiadłość, wiec ruszył prosto
do pokoi mieszkalnych. Po obejrzeniu wszystkich trzech, nie licząc czwartego,
który został już zajęty przez opiekuna, wybrał ten znajdujący się na poddaszu.
Był on przestronny, a wyposażenie pokoju najbardziej przypadło mu do gustu, i
co najważniejsze, był on jednoosobowy.
Był trochę ciekawy, ale tylko trochę, co do reszty osób, z którymi będzie dzielić
ten dom, ale zmęczenie i senność wzięły górę nad ową ciekawością. Padł więc na
łóżko, pozwalając swojemu umysłowi zatracić się w błogiej ciszy.